poniedziałek, 16 lipca 2012

Holidays.

Siemson.
Łoo, jak mnie tu dawno nie było! O.o 
Masakra.
To chyba mój rekord.
Nie jestem w stanie wszystkiego tutaj napisać, ale parę ogólnych faktów mogę tutaj zamieścić. ;)
OGÓLNIE to wakacje nie byłyby takie złe. GDYBYM NIE BYŁA CHORA.
Ale już mi przechodzi i mam nadzieję, że już nie wróci. 
Leżenie cały tydzień w łóżku? NO ME GUSTA.
Whatever.
Już na początku lipca byłam u kosmetyczki, która zrobiła mi śliczne paznokcie u stóp. Niestety, już prawie nic z tego nie zostało.
Pewnego dnia tata zabrał mnie i Krystiana do Poznania, wysadził przed Auchan i powiedział: "Zadzwońcie kiedy mam po was przyjechać."
Jestem mu całkowicie wdzięczna za to zaufanie jakie ma wobec nas.
No więc najpierw poszliśmy po książeczki i jakieś autka dla Krystiana (najczęściej to są właśnie jego zakupy).
Ja natomiast kupiłam sobie książkę, bluzkę i 3/4 spodnie. I jestem z tego zadowolona. :)
Później jeszcze na lody, trochę się poszwendaliśmy no i do domu. ;)
Aha, w drodze powrotnej zahaczyliśmy o McDonald. ;P
Tego samego dnia przyszła Martyna. I dobrze że przyszła bo do dzisiaj się nie widziałyśmy! Zobaczymy się jutro. ;( 
Któregoś tam dnia, chyba w poniedziałek, pojechałam na spontanie z A. i S. do Wielenia. Tylko nie rozumiem, dlaczego śmiały się z mojego gofra? O.o
Najlepszy był powrót do domu. :D 
Jechałyśmy rowerami, wracałyśmy samochodem.
Później jeszcze parę wypadów nad jezioro, no i..
No i pojechałam do babci i tam rozwinęła się moja choroba. ;( 
Teraz nadrabiam zaległości przed kompem i mam nadzieję, że reszta wakacji będzie udana. ;)
Narson.





To co widnieje na tym zdjęciu (oprócz wisiorka), odziedziczyłam po mojej mamie. :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz